Liban, czyli pionek w grze
Czy izraelska akcja wojskowa ma zapewnić ochronę mieszkańcom Galilei przed katiuszami Hezbollahu, czy też pomóc premierowi Peresowi w wyborczym zwycięstwie?
Liban, czyli pionek w grze
Ryszard Malik
Mimo że od 1982 roku upłynęło już czternaście lat w Izraelu dobrze pamięta się ówczesną, fatalną w skutkach wyprawę Tsahalu na Bejrut. Odpowiedzialny za operację "Pokój w Galilei" premier Menachem Begin został oskarżony o dopuszczenie do mordu na palestyńskich uchodźcach. Podobnie jak minister obrony, Ariel Szaron, zapłacił najwyższą polityczną cenę. Blok partii, do których należeli obaj politycy, przegrał wybory parlamentarne. Zaś zamiast pokoju w Galilei na granicy libańsko-izraelskiej nastał jeszcze większy niepokój.
Dziś Izrael jest w przededniu wyborów do Knesetu, które odbędą się 29 maja. Szimon Peres -- człowiek, który zaprowadził ten kraj bardzo daleko na drodze, której celem jest pokój z Palestyńczykami, nawiązał dobrosąsiedzkie stosunki z Jordanią i kontynuuje (był niedawno w krajach nad Zatoką Perską) pokojową ofensywę wśród arabskich państw -- rozpoczął akcję przeciw szyickiemu ugrupowaniu Hezbollah. Akcja to za małe słowo -- mamy do czynienia z wojną. Pojawia się pytanie, dlaczego to zrobił. On -- architekt pokoju, twórca pojęcia Nowy Bliski Wschód, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta