Samotny prezes i jego bezwolne dzieci
Wokół Jarosława Kaczyńskiego jest coraz mniej ludzi, którzy są w stanie powiedzieć mu coś innego niż: „Tak, panie prezesie” – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
List Marka Migalskiego do Jarosława Kaczyńskiego to pierwszy tak spektakularny przejaw wewnętrznego konfliktu w PiS. Napięcie jednak rosło od pewnego czasu, choć przed europosłem z Katowic nikt swoich emocji publicznie pokazywać nie chciał. Z zimnej kalkulacji? Ze strachu? A może raczej z poczucia bezradności?
Między Antygoną a Kreonem
Niezwykle silna reakcja na opublikowany na blogu tekst Migalskiego (w ciągu dnia na innych blogach Salonu24 powstało prawie 100 tekstów na ten temat!) pokazała, jak bardzo niezwykłe jest to, że ktoś ośmielił wprost wypowiedzieć inne zdanie niż Jarosław Kaczyński. Dotąd tego nie było. Od momentu zakończenia kampanii prezydenckiej niezadowoleni, których w PiS jest przecież niemało, milczą.
W partii, jak wiadomo, są dwie grupy. Ich przedstawiciele w prywatnych rozmowach mówią o sobie wrogim językiem. Nierzadko gorzej nawet niż o kolegach z Platformy. Z pogardą. „Kudłacze, taliban, koniunkturaliści, tchórze” – to typowy zestaw inwektyw. Jeszcze nigdy w Prawie i Sprawiedliwości podział nie był tak głęboki. Bo też nigdy jeszcze partia nie znalazła się w tak trudnej i dziwnej sytuacji.
Zwroty dokonywane przez prezesa nie są nowością, ale ten zwrot – wykonany po miękkiej kampanii – jest wyjątkowo gwałtowny i dla wielu osób bolesny. Dokonał się on bowiem po kampanii uznanej powszechnie za udaną. Trudno się więc dziwić, że w partii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta