Janecki: Oszołomski stygmat
Gdyby istniał jakiś neo-LPR, łatwiej byłoby PiS odgrywać rolę ugrupowania centrowego, jakim de facto partia Kaczyńskiego jest – pisze publicysta
Wszystko na polskiej scenie politycznej jest nie tak. Stąd się biorą kłopoty z tożsamością Prawa i Sprawiedliwości jako partii opozycyjnej. Ani Jarosław Kaczyński, ani liderzy PiS nie chcą, żeby ta partia była katolicko-narodowa. Co więcej, na najważniejszą partię opozycyjną w takim kształcie nie ma w Polsce wystarczającego popytu. A jednak PiS jest coraz częściej i coraz wyraźniej postrzegany jako partia katolicko-narodowa. I jest coraz bardziej spychany na te pozycje.
Tusk jak Andy Warhol
Kłopoty z tożsamością mają właściwie wszystkie liczące się partie w Polsce. A to dlatego, że żadna nie jest tym, czym zamierzała być. Wszystko z powodu kliencko-marketingowego modelu partii w naszym kraju. Ugrupowania polityczne funkcjonują tak, jak kampanie produktu, wizerunku bądź marki. Ich wyborcy sądzą, że powinni tego od swoich partii wymagać, z kolei politycy uważają, że wyborcy właśnie tego oczekują. Tak powstaje błędne koło stymulowania sztucznego popytu i odpowiadania na niego podażą coraz bardziej oderwanego od potrzeb produktu.
Platforma Obywatelska nie jest obecnie partią liberalną ani nawet wolnorynkową. Jest zakładnikiem postpolitycznego elektoratu, który utożsamia z polityką marketing i kampanie produktowe. Na przykład ostatnie wybory prezydenckie były po stronie Platformy niemal całkowicie kampanią produktową. Postpolityczny elektorat nie oczekuje od PO uprawiania polityki, lecz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta