Gram w nagrodę
Producent Mark Ronson dla „Rz” o kryzysie muzyki XXI wieku i piosenkach niewartych dolara
Rz: Jest pan jednym z najbardziej pożądanych producentów muzycznych na świecie, po co więc zawraca pan sobie głowę koncertowaniem?
Mark Ronson: W epoce technologicznej obróbki dźwięku każdy może brzmieć w studiu jak Mariah Carey. Tylko występy na żywo są testem umiejętności, pozwalają odróżnić chłopców od prawdziwych mężczyzn. Dziś najważniejsze grupy to m.in. Vampire Weekend czy Arcade Fire, czyli muzycy, którzy dostarczają niezwykłych przeżyć. Dla mnie dobry koncert jest powodem do dumy. To mój cel – stworzyć widowisko, na które ktoś się pofatyguje i będzie je pamiętał.
Odkąd spadła sprzedaż płyt, koncerty stały się kręgosłupem muzycznego show-biznesu. Na nich zarabia się najlepiej?
Mam tak rozbudowany zespół, że nigdy nie zarobię na koncertowaniu – dzień po występie muszę grać jako didżej, żeby odrobić straty. Ale nie to jest ważne. Uwielbiam grać w tym składzie. Lato jest czasem festiwali,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta