Zreformowane dobro dzieci
Nie nauczymy ośmiomiesięcznego niemowlaka chodzenia, ani czytania dziecka, które nie osiągnęło odpowiedniej dojrzałości – twierdzi nauczycielka
Artykuł pani Ligii Krajewskiej „Komu zależy na dobru dzieci" („Rz", 12 lipca 2011 r.) czytałam z narastającą irytacją. Dobrze znam środowisko nauczycieli klas młodszych, ponieważ od ćwierć wieku nieustannie do niego należę, ale wśród licznych koleżanek i kolegów po fachu nie spotkałam ani jednej osoby, która powiedziałaby: „Tak! Sześciolatki w szkole to jest to!". Przeciwnie, nauczyciele przedszkola i klas młodszych są zgodni, że sześciolatek jest przedszkolakiem.
Przedszkolak to nie uczeń
Jestem nauczycielką, a mimo to ani trochę nie oburzam się na profesora Śliwerskiego, który w artykule „Manipulacja w sprawie sześciolatków" („Rz", 8 lipca 2011 r.) twierdzi, że nauczyciele klas młodszych nie są przygotowani do pracy z dziećmi w wieku przedszkolnym. Pan profesor ma sporo racji. Wprawdzie bardzo wielu z nas ukończyło studia podyplomowe, nawet niejedne, a także liczne kursy doskonalące, ale żadne studia nie zastąpią praktyki, a codzienność szkolna od przedszkolnej różni się zasadniczo. Różnią się one tak bardzo jak przedszkolak od ucznia klasy I.
Zresztą tego samego zdania jeszcze kilka lat temu była profesor Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, do niedawna uznany autorytet w moim środowisku zawodowym. Głosiła taki pogląd i uzasadniała go przekonująco w licznych cieszących się zasłużonym uznaniem i ciągle będących w użyciu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta