Straszne twarze z Kercelaka
Nożem pod żebra, brzytwą obciąć uszy, żelazną laską rozbić głowę, przestrzelić brzuch z rewolweru – to metody gangów z Kercelaka, które przez trzy dekady terroryzowały ten bazar. Po wojnie niektórzy usiłowali mitologizować całe towarzystwo, ale prawda była żałosna – działali tam najgorsi bandyci w mieście. Choć jeden dostał Krzyż Niepodległości z Mieczami
Targowisko zwane Kercelakiem powstało wkrótce po powstaniu styczniowym na gruntach Józefa Kercelego, które to dziś lokalizujemy wokół skrzyżowania al. Solidarności z Towarową (dochodziły wzdłuż tej ostatniej do Ogrodowej).
W tym czasie był to jedyny bazar w mieście nieznajdujący się między domami, na terenie zamkniętym. A na nim tłum ludzi, bo ceny przystępne, sprzedawcy stali i przyjezdni, no i na koniec cały margines społeczny – drobni złodzieje, prostytutki (wokoło sporo domów publicznych) oraz bandyci wymuszający haracze. Wedle relacji, proceder ten nie był powszechny przed początkiem XX stulecia, bo carska policja (i tak przekupna) starała się trzymać jako taki porządek. Niestety, po I wojnie światowej zaczęły się na Kercelaku dziać straszne rzeczy.
W ciągu ostatniego półwiecza napisano parę książek o wątpliwych bohaterach tego miejsca, ale o wiarygodności tych lektur krążą różne opinie. Dlatego oparłem się wyłącznie na doniesieniach gazetowych, być może nieco ułomnych, lecz doskonale przybliżających klimat początku lat 30.
Niejaki „Tasiemka"
Wieści o bandach na Kercelaku i krwawych porachunkach krążyły po mieście, jednak traktowano je trochę jak romantyczne – jak wówczas mówiono – „apaszowskie" ballady. Kubeł z pomyjami wylał się wiosną 1932 r. Stołeczne gazety zaczęły pisać o gangu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta