Gwiazda jednego sezonu
Uderzające, że w kampanii nikt nie zajął się wszystkimi zwrotami i ciemnymi plamami kariery Janusza Palikota – zauważa publicysta „Rzeczpospolitej”
Do pewnego stopnia można się zgodzić, że Janusz Palikot wprowadza nową jakość do polskiej polityki – jak wieszczą to rozentuzjazmowani dziennikarze „wiodących mediów". Pokazuje on, że nie obowiązują już w niej jakiekolwiek standardy czy tabu. Można zrobić i powiedzieć wszystko, rzucać dowolne insynuacje, kpić ze wszystkiego i obrażać przeciwników w najbardziej chamski sposób. Przy osobniku ze świńskim ryjem i gumowym penisem nieżyjący już Andrzej Lepper jawi się wprawdzie jako prostak, ale z zasadami.
Ulubieniec salonu
Winiarz z Biłgoraja kpił z ludzi, którzy zginęli w tragiczny sposób, szydził z cierpienia ich najbliższych, oskarżał ich o najgorsze. Szczycił się tym, że jego strategia polegała na odarciu z godności przeciwników, w tym urzędującego prezydenta, i na najcięższych pomówieniach.
Wszystko to nie przeszkadzało mu pozostawać ulubieńcem mediów i salonu III RP. Tak jak nie przeszkadzały długotrwałe postępowania o machlojki wyborcze (poprzednią kampanię, jak wynika z oficjalnych danych, ufundowali Palikotowi studenci i emeryci) czy oskarżenia o wyprowadzanie do rajów podatkowych swoich przedsięwzięć biznesowych, co trudno nie uznać za matactwa podatkowe.
Droga życiowa Palikota pokazuje, że jest on cynicznym karierowiczem. Na początku zgodnie z ówczesnym klimatem próbował przedstawiać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta