Reagan tłumaczony na polski
Republikanie na wzór tych amerykańskich nie są dziś w Polsce ani możliwi, ani potrzebni. Ale w jednym mogliby być wzorcem dla polskiej prawicy: nawet ogarnięci gorączką pozostają pragmatykami
Podzielmy się na demokratów i republikanów – powiedział pewien działacz „Solidarności" optując w roku 1990 za aksamitnym rozwodem antypeerelowskiej opozycji. To wezwanie szybko się upowszechniło.
Podział nastąpił, w mało aksamitnym stylu. Ale ani nie wykształciły się w Polsce, na wzór Ameryki, dwie dominujące partie z rodowodem solidarnościowym. Ani też nie przeszczepiono na polski grunt tych ról społecznych, jakie tam odgrywają republikanie i demokraci.
Wielu polskich komentatorów, a czasem i polityków, sobie z tym radzi. Fundując nam bal maskowy.
Oni mają Foksa
Z łam prawicowych pism przemawiają do nas polscy „republikanie", zgadzający się, że prezydent Barack Obama to „trockista". Dlaczego? A dlatego, że zafundował Ameryce „socjalistyczną" reformę ubezpieczeń zdrowotnych. Miotając inwek- tywy rodem z propagandowych broszurek najbardziej wyrazistych republikanów, ci imitatorzy nie zauważają, że nawet po tej reformie amerykańska służba zdrowia pozostaje bardziej rynkowa niż europejska. I że oni sami w Polsce kochają Jarosława Kaczyńskiego, który przestrzega przed traktowaniem usług medycznych jak towaru. Co dla amerykańskiego konserwatysty byłoby horrendum.
Inny przykład: prawicowe media chętnie powtarzały ostatnio tyrady Newta Gingricha, jednego z kandydatów do republikańskiej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta