Kambodża Pol Pota i burdeli
Jedna dziewczyna to pięciu klientów dziennie, po 15 dolarów od każdego. Dla niej – miska ryżu
– Współpraca z burdelem to podstawa – mówi Som Sopathra z AFESIP, organizacji, która wydobyła z kambodżańskich domów publicznych ponad pięć tysięcy dziewcząt.
Ponad jedna trzecia prostytutek to osoby niepełnoletnie. Sprzedane przez własne rodziny. Żeby opłacić edukację brata, spłacić długi, kupić motocykl albo umożliwić matce uprawianie hazardu. Jak podkreśla założycielka AFESIP Somaly Mam, to nie Pol Pot sprzedawał dzieci do burdeli, ale ich najbliższa rodzina. Dziewczynka jest zmuszana do prostytucji, a matka co miesiąc przychodzi po swoich kilkadziesiąt dolarów.
Dobra współpraca z burdelem oznacza, że dziewczyna, która potrzebuje pomocy medycznej, może przyjść do AFESIP. Ale tylko taka, która raczej wróci. Młode, początkujące często przetrzymywane są w
zamknięciu. Za nieposłuszeństwo karane przypalaniem skóry, elektrowstrząsami. Kiedy Somaly Mam pracowała jako prostytutka na ulicach Phnom Penh, kary były inne. Piwnica bez okien, fetor odchodów, węże i skorpiony. Albo przez tydzień przywiązana nago do pryczy. Związane ręce i nogi. Przychodził, kto chciał.
Im młodsza, tym lepsza
Najbardziej pożądane są dziewice. Według rozpowszechnionego w regionie przekonania, gwałcenie dziewicy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta