Siedem mitów feminizmu
Mamy do czynienia z kolejnym utopijnym projektem politycznym, który chce na swoją modłę zmienić przeszłość i wykuć przyszłość
Kiedy w 2000 roku popularny tygodnik podsumowywał piórem Joanny Podgórskiej pierwsze piętnaście lat feminizmu w Polsce („Feministki: Czy jest o co palić staniki?", „Polityka" 32/2000), tak streścił minimum programowe ruchu: „1. pozycja kobiet jest w Polsce gorsza niż sytuacja mężczyzn; 2. należy tę sytuację zmienić". Trudno dyskutować z taką diagnozą. Gdybyśmy powiedzieli „1. w Polsce jest za wielu ludzi ubogich; 2. trzeba zrobić tak, żeby byli bogatsi", osiągnęlibyśmy podobny poziom oczywistości.
Postrzeganie feministek jak kobiet, które chcą pomóc innym kobietom, jest dziś dość powszechne, do czego przyczynia się eksponowanie przez media działalności (jak najbardziej godnej pochwały) takich organizacji jak np. La Strada, która walczy z handlem żywym towarem i pomaga kobietom zmuszanym do prostytucji. Gdzieś na obrzeżach tego wizerunku pojawiają się oczywiście stereotypy „rozwrzeszczanych lesbijek", ale można założyć, że przeciętny Polak (niezależnie od płci) nie jest zainteresowany zgłębianiem zawiłości programowych feminizmu. Istnienie feministek przyjęto do wiadomości: są, działają, i dobrze.
W ostatniej dekadzie polski feminizm zmienił jednak mocno swoje oblicze, co prawdopodobnie uszło uwadze milczącej większości. Joanna Erbel z Instytutu Socjologii UW dokładnie opisuje moment przełomowy w pracy „Od krytyki kultury do walki o prawa związkowe"....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta