Studia, a nie korporacje
Przygotowania do deregulacji zawodów rząd rozpoczął już wiele miesięcy temu od reformy uczelni – zauważa minister nauki i szkolnictwa wyższego
Czy chcemy, by magister inżynier elektryk po studiach nie mógł bez odpowiednich certyfikatów wkręcić żarówki na budowie? Czy magister historii nie ma prawa oprowadzić turystów po mieście? Brzmi to absurdalnie, jednak Polska jest dziś europejskim rekordzistą w liczbie zawodów regulowanych.
Szeroka dyskusja o zaproponowanym przez rząd otwarciu zawodów regulowanych nie może pomijać kluczowej kwestii: wiele z tych profesji, do których dostępu tak mocno strzegą dziś korporacje zawodowe, wymagało wcześniej ukończenia studiów wyższych. Absolwenci pięcioletnich studiów zmuszeni są dokształcać się przez kolejne dwa, trzy, nawet cztery lata na praktykach i szkoleniach organizowanych przez korporacje. I że to reprezentanci tych korporacji decydują, który absolwent zasłużył, by otworzyć mu drogę do wykonywania zawodu. Przebić przez korporacyjne bariery często udaje się dopiero koło trzydziestki. Młodzi Polacy podejmują pierwszą pracę znacznie później niż ich rówieśnicy w Europie, a to negatywnie wpływa nie tylko na ich kariery,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta