![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
Dymek ulgi przed śmiercią
Marihuana: lek czy nieszczęście?
Dymek ulgi przed śmiercią
Tadeusz Wójciak z Buffalo
W listopadowych wyborach prezydenckich Amerykanie w dwóch stanach, w Kalifornii i w Arizonie oddali również swe głosy za używaniem marihuany jako leku. Niesie on ulgę tysiącom ciężko chorych ludzi. Wynik wyborów w tej sprawie wywołał niezadowolenie policjantów z brygad antynarkotykowych. Jednak wielu ludzi chorych na raka i AIDS zawdzięcza jej godne warunki przetrwania w ostatnich okresach życia.
Adres: 1444 Market Street w San Francisco, niedaleko ratusza miejskiego, znany jest już od dwóch lat jako miejsce, gdzie można publicznie palić marihuanę bez obawy o nalot policji. Mieści się tu Cannabis Buyesr'Club (Klub Kupców Haszyszu) . Na pozór jest to jakby ogromna, kilkupiętrowa kawiarnia, gdzie ludzie sobie siedzą ipalą. Co palą, nie ulega wątpliwości już po kilku sekundach, gdy w nozdrza wciska się wszechobecna ciężka gorzkawa woń dymu z marihuany. Klub zrzesza niemal osiem tysięcy członków. Większość z nich umiera powoli na raka lub AIDS. Wystarczy krótka odręczna informacja od lekarza na jego firmowym blankiecie, by narkotyk zakazany prawem federalnym (przeciętnie trzy lata więzienia za jego posiadanie) stał się lekarstwem.
Wynik ostatnich wyborów w Kalifornii i w Arizonie nie legalizuje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta
