Nigdy nie schlebiał rodakom
Zmarł Andrzej Czeczot, osobowość polskiej satyry, wybitny grafik i autor filmów
Nie wiem, w jaki sposób Andrzej Czeczot wpadł na genialny pomysł przerabiania ludowych makatek (białe płótno, haft ręczny) z rymowanymi umoralniającymi sentencjami na... ich własne przeciwieństwo. Bodaj największym powodzeniem cieszyła się czeczotowa wersja dobrej żony, która tym się chlubi, że gotuje, jak mąż lubi – bez kiecki, w samym fartuszku.
Sam autor tym się chlubił, że rysował, jak mało kto lubił. Przynajmniej w kręgach oficjalnych. Bo Czeczot nie schlebiał nikomu. Charakteryzował Polaka-rodaka każdą kreską, każdym kadrem. Demaskatorski jak Gombrowicz, filozoficzno-komiczny jak Mrożek, jasnowidzący jak Lem.
Miał 79 lat, od ponad roku chorował na nowotwór. Absolwent katowickiej filii Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (dyplom 1957 r.), zadebiutował w tygodniku „Szpilki" jeszcze jako student, tuż po październikowej odwilży.
Potem okraszał łamy inteligenckich periodyków, wydawał zbiorki prac. Posiadam rarytas: z 1980 r., trzeci z kolei zbiór: „IFO – zidentyfikowane obiekty latające". A także wydany cztery lata temu „Album przedśmiertny". Również cudo – obok rysunków z różnych lat są...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta