Trzeba myć ręce i nogi
Unia musi strzec jak oka w głowie wspólnego rynku, który jest drugim obok reformy finansów warunkiem powodzenia odbudowy gospodarczej – pisze europoseł PiS
Odbył się właśnie kolejny – od grudnia 2008, kiedy zaczął się kryzys, już 22. – szczyt Unii Europejskiej, który zajął się cyzelowaniem unijnych recept na przezwyciężenie kryzysu. Znów ten sam korowód zaklinaczy rzeczywistości, którzy usilnie twierdzą, że dalsza, szybsza i głębsza integracja jest jedynym skutecznym wyjściem.
Renacjonalizacja składki
Angela Merkel mówi o cięciach i oszczędnościach. Francois Hollande odpowiada „agendą wzrostu". Kłopot w tym, że trzeba myć i ręce, i nogi. Aktualny poziom zadłużenia nie pozwala na obsługę tego długu w kolejnych państwach. Wzrost gospodarczy z kolei jest powołaniem każdej władzy publicznej, nie tylko tych rządów, które są w kłopotach.
Możliwość błogiego kompromisu w połowie drogi jest jednak pozorna. Kiedy dziś w Unii wszyscy mówią o wzroście, każdy ma na myśli zupełnie inne strategie jego pobudzania. Jedni, jak prezydent Francji, chcą „uwspólnotowienia" długu, czyli rozłożenia jego ciężaru na wszystkich, także na tych, którzy go nie generowali. Temu mają służyć euroobligacje....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta