Tutti frutti
Na kulinarnym horyzoncie majaczy już nowe zjawisko, które ma swoją genezę w zblazowaniu smakoszy: kuchnia fusion. Czy wyprze etniczne knajpki?
Wy, konserwatyści – tak nie cierpicie multi-kulti, ale restauracje z zagraniczną kuchnią to owszem! – rzucił mi kiedyś w twarz panelista w debacie nad kwestią imigrantów w Polsce. Była to demagogia, bo konserwatyści lubią i szanują obce kultury, ale oponują przeciwko utopijnym wzorcom multikulturowości i gwałtownemu wzrostowi liczby imigrantów, który prędzej czy później generuje konflikty.
Jeśli zaś idzie o kulinarne multi-kulti, Polacy znają ten fenomen od stuleci. Już w czasach sarmackich Ormianie sprowadzali do Polski tureckie łakocie, takie jak rachatłukum, czyli galaretki z soku winogronowego. Holendrzy przywozili nam tłuste śledzie matiasy, a węgierscy kupcy robili fortuny na sprowadzaniu tokaju. Potem kolejni kupcy przywieźli nam z Zachodu ziemniaki, a po rewolucji francuskiej bezrobotni kucharze zgilotynowanych arystokratów przywozili nad Wisłę recepty przyrządzania beszamelu czy majonezu. Sławę zdobyli tureccy mistrzowie cukierniczy.
Imigranci byli zresztą zawsze najlepszymi ambasadorami obcych kuchni. W Berlinie na początku XVII wieku pojawili się hugenoci, uchodźcy religijni z Francji, którzy odkryli, że na brandenburskich piaskach nikt nie hoduje ich ukochanych nowalijek. Historyk Prus Berndt Engelmann pisze: „Protestanccy uchodźcy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta