Kapitan uciekł z komiksu
Steven Gerrard. Wmawiali mu, że musi być zbawcą, patronem spraw beznadziejnych. A jemu najlepiej zrobił powrót do normalności
Anglicy żartują, że Gerrards Cross, oaza bogaczy pod Londynem, została nazwana właśnie na cześć jego najsłynniejszych zagrań. Tych dośrodkowań, które kibice Liverpoolu sławią od dawna pieśniami o wielkim i silnym Gerrardzie, a Anglia zdobyła po nich już trzy gole w Euro 2012.
Ale Steven Gerrard daje kadrze w Polsce i na Ukrainie dużo więcej niż asysty, wślizgi, przywództwo, wszystko to, z czego słynie. On stał się twarzą odmienionej reprezentacji. Pokorniejszej, znającej swoje ograniczenia, bardziej wyrachowanej niż angielskie drużyny z poprzednich turniejów, które atakowały rywala z okrzykiem „Wszystko albo nic! Ruszamy po puchar!" i po pierwszym ciosie padały, a tabloidy ogłaszały kolejny koniec świata.
Statek zatonął
Bo to była właśnie reprezentacja z tabloidów, taka, w której można być tylko lwem albo osłem. Drużyna z komiksu dla dorosłych, w którym Niemcy ciągle noszą hełmy, Włosi to sami lalusie, Francuzi żyją z rękami podniesionymi do góry na wypadek, jakby trzeba było w jakiejś sprawie skapitulować, a Anglia musi uratować świat. Jak Captain Fantastic, superbohater ze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta