Strachy z zamrażarki
Żadnego koksu, proszę, jesteśmy Brytyjczykami – igrzyska trafiły do kraju, który ma obsesję na punkcie walki z dopingiem
Korespondencja z Londynu
To będzie przyjemna odmiana. Cztery lata temu igrzyska organizowała chińska ojczyzna zupy z żółwia i taniego dopingu, zwłaszcza hormonu wzrostu, na który rzucają się przez Internet oszuści z całego świata.
Osiem lat temu igrzyska mieli Grecy, też spod znaku: cel uświęca środki. I jeszcze się zawody nie zaczęły, a już był skandal, bo sprinterzy Kostas Kenteris i Ekaterini Thanou upozorowali wypadek motocyklowy, byle nie poddać się badaniu.
Dawny wstyd
Teraz nadjeżdżają rycerze czystości. Sami się nimi mianowali i są w tym trochę irytujący, ale nikt nie powie, że niewiarygodni. Nie zawsze byli tacy święci, niedawno minęło 45 lat od śmierci na górze Mont Ventoux Toma Simpsona, największego powojennego angielskiego kolarza szosowego, którego zabiła podczas Tour de France mieszanka amfetaminy, alkoholu i potwornego upału.
Mieli Brytyjczycy dopingowy wstyd przez sprintera Linforda Christiego, mieli przez kolejnego szybkobiegacza Dwaina Chambersa i przez kolarza Davida Millara. Ale od kiedy kilka lat temu olimpijskie chałupnictwo zastąpili profesjonalnym systemem przygotowań, postawili na czystą walkę.
– Gdybym się szprycował, straciłbym w tym kraju wszystko. Rodzinę, cześć, pieniądze – mówił...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta