Krasnal dowódca
Andrea Anastasi staje przed najtrudniejszym zadaniem w trenerskim życiu. Ma zdobyć olimpijski medal dla zakochanej w siatkarzach Polski
Gdy na przerwie technicznej krzyczy na zawodników, nawet do najniższego w drużynie Krzysztofa Ignaczaka musi trochę zadzierać głowę. A co dopiero w sytuacji, gdy ma uwagi do wielkoludów jak Marcin Możdżonek albo Bartosz Kurek? Nie ma problemu i tak go wszyscy słuchają.
Mógłby się już dawno nabawić kompleksów, bo zawsze był niższy od kolegów w drużynie. 183 centymetry wzrostu wśród zwykłych ludzi daje powody do zadowolenia, ale wśród siatkarzy jest uznawane niemal za wadę wrodzoną. Mając taki wzrost, bardzo ciężko jest zostać siatkarzem.
Anastasiego z powodu wzrostu we Włoszech nazywali krasnalem i znaleźli mu jedyną, dostępną wtedy dla niego pozycję na boisku – rozgrywającego (przepisu o libero jeszcze nie było). Nie przejął się docinkami i przeciwnościami, tylko zaczął grać najlepiej, jak potrafi, żeby nikt nie musiał mu tego wzrostu wypominać.
Pościg za marzeniem
Zawsze lubił dowodzić,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta