To nie jest czas Gazpromu
Wizerunku rosyjskiego koncernu nie naprawią nawet największe pieniądze – przekonuje Alan Riley, profesor London City University w rozmowie z Danutą Walewską.
Rz: Czy sądzi pan, że obecny konflikt na linii Gazprom–Ukraina to cena porozumienia rządu w Kijowie z Royal Dutch Shell, który zainwestuje w tym kraju 800 mln dolarów w poszukiwanie i wydobycie gazu łupkowego?
Alan Riley: Zbiegnięcie się w czasie tych wydarzeń daje wiele do myślenia. Sądzę, że ma pani rację.
Pana zdaniem więc musimy liczyć się z kolejnymi nerwowymi akcjami Gazpromu?
Z całą pewnością. A powodów będzie aż nadto. Zwiększone dostawy gazu z Algierii, naturalnie rozpoczęcie wydobycia gazu łupkowego, dostawy gazu skroplonego, wreszcie produkcja gazu w USA, które w szybkim tempie mogą stać się nawet eksporterem tego surowca, mniejsze szanse zwiększenia eksportu do Chin, bo i tam jest gaz łupkowy, który będzie odgrywał coraz większą rolę w chińskim bilansie energetycznym. Nie zapomnijmy również o tym, że Chińczycy w każdej chwili mogą zwiększyć import tańszego gazu z Australii czy Kanady. To wszystko bardzo działa Gazpromowi na nerwy, bo w szybkim tempie traci rynek. Także złota era gazu, o której pisała Międzynarodowa Agencja Energii, jest dzisiaj dla Gazpromu raczej zagrożeniem niż szansą na rozwój.
Komisja Europejska...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta