Destynacja: raj last minute
Współczesny turysta szuka prawdziwego życia w miejscach, gdzie wszystko przygotowane jest pod turystę.
Są takie słowa, których niby nie ma w słowniku, a wszyscy wiedzą, co oznaczają. Każdy, kto był na wakacjach z biurem podróży (czy, jak zwykło się mówić w obowiązującej nowomowie, touroperatorem), wie, czym jest destynacja. Niepozorny anglicyzm rozplenił się w Internecie, straszy w witrynach i na lotniskach, często także w oficjalnych komunikatach. Są najpopularniejsze destynacje w Turcji i Tunezji, destynacje lotnicze, destynacje alternatywne, destynacje weekendowe, destynacje europejskie i azjatyckie. Destynacja to oczywiście kalka angielskiego „destination", co w tym akurat kontekście znaczy cel podróży.
To najważniejsze bodaj słowo opisujące, czym jest współczesna turystyka w polskim wydaniu. Towarem importowanym z Zachodu, podobnie jak samo określenie, wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza, z tym, co pokraczne, i z tym, co w tym procederze sympatyczne. Destynacja jest przecież elementem marzenia o polskiej klasie średniej, do której wzdychali przez całe lata 90. ojcowie naszego kapitalizmu, publicyści i socjologowie. Podobnie jak last minute, które nie ma w polszczyźnie dobrego odpowiednika i wszystko wskazuje, że przyjmie się na dobre bez specjalnego sprzeciwu językoznawców. Last minute zostało już nawet unieśmiertelnione w tytule kinowego filmu przez zdolnego niegdyś reżysera Patryka Vegę, który w ostatnich latach produkuje komercyjny chłam z umiarkowanymi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta