Chłop potęgą jest i basta!?
Za Peerelu kultura ludowa osobom mojego pokolenia kojarzyła się z obciachem.
Trudno było o niej myśleć inaczej, skoro upowszechnianiem jej zajmowały się państwowe zespoły muzyki i tańca czy takie instytucje jak Cepelia. Tym samym peerelowski socjalizm poniósł klęskę także w wymiarze estetycznym. Zbigniew Herbert chyba miał rację – zdaje się, że siermiężni komisarze od gustów artystycznych nie byli jednak zdolni „kusić pięknie". Upowszechnianie kultury wiejskich „mas pracujących" zakończyło się więc klapą. Nie sposób było dopatrzyć się przecież w tym specyficznym państwowym mecenacie śladów autentyzmu. Z pewnością natomiast mieliśmy do czynienia z promocją kiczu.
Inaczej sprawy przebiegały na Węgrzech. Tam już od lat 60. kultura ludowa stawała się przedmiotem fascynacji młodych osób, które organizowały wyprawy do znajdującego się w granicach Rumunii Siedmiogrodu, gdzie docierały do wiejskich artystów pielęgnujących węgierskie rdzenne tradycje muzyczne i taneczne. Była to swoista pełzająca młodzieżowa rewolta...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta