Trybiki w maszynie
Kim są młodzi ludzie z Wrocławia, którzy wygrali proces z prof. Ryszardem Legutką? Na tropie rozwydrzonych smarkaczy.
Jeszcze nie zdecydowałem, czy oddam sprawę do Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu – mówi Legutko, dla którego wyrok sądu był niezrozumiały, więc w obszernym omówieniu sędziego sprawozdawcę Jana Kremera uporczywie nazywa, nawiązując do Kafki, „sędzią K.". Został skazany na pokajanie się o następującej treści: „Bardzo przepraszam Panią Zuzannę Niemier i Pana Tomasza Chabinkę za użycie pod ich adresem obraźliwych słów" i „wyrażam szczere ubolewanie, iż użyte przeze mnie słowa spowodowały naruszenie dobrego imienia i godności osobistej". W lutym takie ogłoszenie ukazało się w „Gazecie Wrocławskiej" i lokalnej mutacji „Gazety Wyborczej".
Profesor zapłacił też 5 tysięcy złotych na cele społeczne i tym samym wypełnił orzeczenie. Utrzymuje jednak, że sędziowie zamiast sądzić – stronniczo bronili Niemier i Chabinkę. Złośliwością było zwłaszcza to, że musiał powodów „bardzo przeprosić", a nie tylko „przeprosić", które to wzmocnienie wydaje mu się nieuzasadnione. Utrzymuje również, że nie ma słownika uznającego słowo „smarkacze" za obraźliwie, więc tym samym sędziowie dokonali gwałtu na języku, uznając się za bardziej kompetentnych w materii semantycznej od słowników. „A co by było, gdyby pana profesora ktoś nazwał smarkaczem?" pytał obrońca. „Byłbym zachwycony!" odparował. I broni w wojnie krzyżowej składać nie zamierza....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta