Twardoch źle obsadzony
Od wydania „Morfiny" Szczepan Twardoch uchodzi za wielką nadzieję polskiej literatury. Czy może raczej literatury pisanej po polsku, jako że sam się za Polaka nie uważa. „Drach" potwierdza jego możliwości. Ale najważniejsze książki chyba jeszcze przed nim.
Rozmach, z jakim zabrał się Twardoch do pisania książki o swoim rodzinnym Śląsku, musi budzić szacunek. Mamy w nowej powieści historię ostatnich ponad 100 lat tego pogranicza kultur, opowiedzianą na przykładzie bodaj pięciu pokoleń rodziny Magnorów (później Gemanderów). A to i tak nie wszystko, bo pisarz sięga aż do średniowiecza, do czasu wojen husyckich, a nawet jeszcze wcześniej, do okresu, gdy w jego Heimacie widoczne były jeszcze ostatnie ślady pogaństwa.
To jest zresztą jeden z kilku wątpliwych zabiegów narracyjnych, choć nie ten najbardziej problematyczny. Generalnie historia opowiedziana w „Drachu" koncentruje się wokół Józefa (Josefa) Magnora, zwłaszcza od momentu jego powrotu w 1918 roku z Wielkiej Wojny, podczas której walczył za cesarza Wilhelma. Ocalał jako jeden z nielicznych spośród tych, z którymi razem wyruszał na front. Widział tam śmierć i przemoc w takim stężeniu, z jakim nikt nie powinien mieć do czynienia. A to, rzecz jasna, nie pozostało bez wpływu na jego psychikę.
Antytrylogia
Najciekawsze w powieści Twardocha są właśnie wydarzenia z okresu tuż po I wojnie światowej. Co nieuchronnie kojarzyć się musi z dwoma pierwszymi, fantastycznymi, częściami trylogii śląskiej Kazimierza Kutza „Solą ziemi czarnej" i „Perłą w koronie". Bo to i ten sam czas, i ten sam w istocie temat. A jest nim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta