Do autobusu wsiąść darmowego
Za bilety nie płaci się – choć często dotyczy to tylko niektórych kategorii pasażerów – w prawie 30 miastach.
grzegorz łyś
Postulat darmowej komunikacji miejskiej często określa się jako populistyczny. W wielkich miastach w Polsce raczej nie ma szans na jego urzeczywistnienie, choć zwolennicy argumentują, że jest to sposób na przyciągnięcie nowych mieszkańców i – w efekcie – wzrost dochodów budżetowych.
Estończyk potrafi
Przykładem takiego podejścia do bilansu kosztów i dochodów jest Tallin. Warto jednak wiedzieć, że udział lokalnych samorządów w podatkach, m.in. w PIT jest w Estonii znacznie wyższy niż w Polsce. W największych polskich miastach wpływy z biletów pokrywają 40–50 proc. (w Warszawie tylko 35 proc.) kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej. Chodzi więc o setki milionów złotych, z których władze miejskie nie są skore rezygnować.
Inaczej jest w mniejszych miastach. Podczas gdy w w Tallinie koszty bezpłatnej komunikacji to 2,5 proc. budżetu (12 mln euro w 2013 r.), w Kościerzynie potrzeba na to tylko 50 tys. zł rocznie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta