Franciszkańskie wyzwanie papieża
Polscy decydenci mogą, wobec treści zawartych w encyklice „Laudato si", nadal chować głowę w piasek. Tyle że teraz wyraźnie już widać, że dla Polski będzie to oznaczało ustawienie się „po złej stronie historii" – pisze działacz Greenpeace.
Kiedy w 2011 roku dowiedziałem się, że Jorge Mario Bergoglio wybrał sobie imię Franciszek, byłem zaskoczony. Od tego czasu z niecierpliwością czekałem na coś, co autentycznie i z mocą pokazałoby, dlaczego zdecydował się na ten wybór. Encyklika opublikowana w ubiegły czwartek jest wydarzeniem bez precedensu – Jan Paweł II i Benedykt XVI podnosili w swoich wypowiedziach kwestie ekologiczne, ale żaden z nich nie poświęcił całej encykliki wyłącznie powiązaniom pomiędzy ubóstwem, ekonomią i zniszczeniem środowiska naturalnego. Encyklika „Laudato si" („Pochwalony bądź") stanowi wyzwanie przede wszystkim dla katolików i polityków, ponieważ jej treść nie pozostawia złudzeń w dwóch podstawowych kwestiach.
Moralny obowiązek
Po pierwsze, papież w niedwuznacznych słowach mówi o tym, co jest największym zagrożeniem dla przyrody i naszej przyszłości – jest nim eksploatacja przyrody będąca pochodną obecnego modelu rozwoju. Bez owijania w bawełnę stwierdza, że „to, co jest kruche, jak środowisko, pozostaje bezbronne wobec interesów ubóstwianego rynku, stających się absolutną regułą". Szczególną uwagę poświęca zmianom klimatu i jej przyczynom, jasno stwierdzając, że „technologia oparta na spalaniu silnie zanieczyszczających paliw kopalnych, zwłaszcza węgla, ale także ropy naftowej, a w mniejszym stopniu gazu, powinna być stopniowo i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta