„Tygodnik Powszechny” na manowcach
Czy przemiany krakowskiej redakcji można uznać za zerwanie z katolickimi korzeniami pisma? A jeśli tak – czy stała za tym chęć zademonstrowania za wszelką cenę swej „otwartości"?
Gdy w marcu 1945 r. arcybiskup Adam Stefan Sapieha zakładał w Krakowie „Tygodnik Powszechny", front nie doszedł jeszcze do Odry. Jeszcze trwała wojna, ale można już było głośno powiedzieć, jaką katastrofą dla ludzkości był eksperyment Adolfa Hitlera (a między wierszami także: jaką jest trwający ciągle eksperyment Józefa Stalina). Słowo „katastrofa" wydaje się dobrze streszczać ówczesny stan umysłów. I tylko ludzie powierzchownie myślący twierdzili, że można się otrzepać z kurzu i iść dalej, jak gdyby nic poważnego się nie stało. Otóż stało się bardzo wiele: po Katyniu, po Auschwitz i po zburzeniu Warszawy stary świat był w ruinie – nie tylko materialnej, ale także, i przede wszystkim, duchowej.
Wiedzieli to ojcowie założyciele pisma. Mieli tę pewność, że nowa Polska nie może być prostą restytucją dawnej, tej sprzed Września. I to nie tylko dlatego, że przeciwstawiali się temu komuniści wspierani przez Sowiety. Ci katolicy uważali, że światu i Polsce potrzeba nowego, solidniejszego fundamentu, skoro stary okazał się tak kruchy. Mocno wierzyli w to, że fundamentem nowej Polski musi być katolicyzm.
W pierwszym numerze pisał ks. Jan Piwowarczyk: „Cały nasz stosunek do przeżywanych wydarzeń możemy zamknąć w dwóch następujących prawdach:
1) Świat, a z nim Polska, musi ulec przebudowie, nie tylko odbudowie.
2) Kościół...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta