Katastrofa, której nie widać
Na artystach nikomu nie zależy. Kilku fasadowych gwiazdorów wciskanych przy byle okazji jako dowód na rozkwit sztuk wszelkich służy za zasłonę dymną, za którą – zapaść.
Nie sądzę, że uda się zmienić ten stan rzeczy, ale może chociaż da się obalić różne mity, wygodne dla tych, którzy dzięki nim doskonale prosperują. To oni najgłośniej lamentują: nadciąga koniec z wolnością w kulturze! Będzie cenzura! Powrót do zaścianka!
Jeśli tych pesymistów motywuje szczera obawa o dobro narodowego dobra, to mają wyjście – zorganizować się w drugi obieg. Zejść do podziemia i tam działać. Przecież już to przerabialiśmy w latach 80. i jakoś udało nam się ocalić to, co było warto chronić (jak nam się wtedy wydawało).
Jest jednak mały szkopuł – wówczas sprawy materialne nie miały znaczenia, liczyły się poglądy i morale. Teraz ideologia jest bez znaczenia, zejście do undergroundu oznaczałoby zaś obniżenie stopy życiowej. A to niemiłe.
GUS i gusła
Niedawno opublikowano raport GUS o stanie kultury. W badaniach wzięto pod uwagę ostatnią dekadę, dokładnie lata 2005–2014. Na ogół ujęte w cyferki różne dziedziny twórcze oraz instytucje nimi zarządzające notują wzrosty i sukcesy. Są wszak wyjątki: zmalała liczba bibliotek (o 500), liczba teatrów (z 181 do 171), kin (z 544 do 468) oraz rocznie produkowanych filmów (z 73 do 57). Natomiast sztuki wizualne – to, wedle statystyk, eldorado. Wszystkiego więcej: muzeów, galerii, wystaw, widzów. Nie są to co prawda...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta