Kliczko: następna runda
W swojej ojczyźnie Witalij uchodzi za jedynego Ukraińca, który zdobył majątek uczciwie. O Władimirze mówiło się, że ma szklaną szczękę, nie ma natomiast serca do walki i tak naprawdę powinien dać sobie spokój z boksem.
To, co się działo na Ukrainie, miało olbrzymi wpływ na obu braci Kliczków, zwłaszcza na Witalija. Nagle polityka objawiła mu się jako zadanie, przy którym blednie wszystko inne, nawet boks. Postanowił zrezygnować z walki z Williamsem i wracać do ojczyzny, aby wesprzeć tych, którzy walczą o sprawiedliwość i swoją godność. Przedstawiciele pomarańczowej rewolucji głosili wartości, które znał z życia na Zachodzie. Mówili o walce z korupcją, konieczności stanowienia dobrego prawa, transparentności życia politycznego.
Fritz Sdunek wszelkimi sposobami starał się odwieść go od tego pomysłu. Przeważyła jednak dopiero opinia Władimira, który powiedział bratu: „Ukraina potrzebuje mistrzów świata, a nie przegranych". Do Kijowa poleciał ostatecznie Władimir, a Witalij wrócił do treningów. Na ringu pojawił się jednak z przypiętą do spodenek pomarańczową wstęgą. Publiczność w Las Vegas powiewała niebiesko-żółtymi sztandarami. Natychmiast po walce poleciał na Ukrainę.
Tylko że początki działalności w wielkiej polityce okazały się niełatwe. Trudno było tu znaleźć zasady fair play, które znane były bokserowi z jego sportowej kariery. „Wejście na polityczny ring oznacza to samo, co wejście na ring bokserski – skomentował decyzję Witalija Aleksander Kwaśniewski. – Możesz uderzyć, ale również możesz dostać. Trzeba...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta