W sidłach bezpieki
Jak Służba Bezpieczeństwa osaczała Wiesława Chrzanowskiego – rozmawiają Sławomir Cenckiewicz i Roman Graczyk
ROMAN GRACZYK: Może zacznijmy od kontrowersji, która nas podzieliła: ja podpisałem list otwarty w obronie dobrego imienia Wiesława Chrzanowskiego, które zostało podważone w książce, której pan jest współautorem (Witold Bagieński, Sławomir Cenckiewicz, Piotr Woyciechowski, „Konfidenci", Editions Spotkania, Warszawa 2015 – red.). Pan uważa, że ten list jest krzywdzący dla pana. Dlaczego?
SŁAWOMIR CENCKIEWICZ: Bo tam jest na początku taki akt strzelisty, pod którym i ja niemal mógłbym się podpisać. Ale to jest szantaż moralny na zasadzie, że jak ktoś walczył o Polskę i cierpiał, to później nie może pobłądzić, a tym bardziej być agentem.
Obaj wiemy, że może. Ale dla mnie jako sygnatariusza ważne było skierowanie akcentu na tytuł. Uważałem, że nie można w tytule książki nazywać Wiesława Chrzanowskiego konfidentem, skoro największy artykuł w środku jest właśnie o nim. Ten artykuł jest OK – stawia pewne znaki zapytania, formułuje hipotezy, których na razie nie potrafimy udowodnić. Ale okładka i tytuł – okropne.
Skoro pan tak mówi, to porozmawiajmy o Chrzanowskim i moim tekście zamiast o reakcjach na książkę.
No to zacznijmy od początku. Wiesław Chrzanowski po raz pierwszy dostaje się w ręce UB w 1946 roku, w poczuciu zagrożenia podpisuje zobowiązanie do współpracy, ale zaraz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta