Oaza parweniusza
Dwa lata temu 200 ludzi przyjechało z Majdanu do posiadłości zbiegłego prezydenta Ukrainy. Uchronili ją przed rozgrabieniem. Dziś oprowadzają wycieczki, dbają i pilnują. Ale los Meżyhiria wciąż jest niepewny.
Petro Olejnik spotyka nas w drzwiach kompleksu sportowego Green Side, od którego zaczyna się zwiedzanie rezydencji Wiktora Janukowycza. Zwiedzających jest niewielu, bo za zimno, by spędzić godziny w parkowych alejkach, czekając w kolejce do wnętrza. A ogrzać się nie ma gdzie.
Przy kutej czarno-złotej bramie gruba kobieta sprzedaje wejściówki po 50 hrywien (8 zł). Za tyle można się przejść po okolicy. Zwiedzanie wnętrz rezydencji kosztuje dodatkowe 200 hrywien (32 zł). To niemało, jeżeli wziąć pod uwagę, że ukraiński emeryt dostaje 1200–2000 hrywien miesięcznie.
A jednak ciągną tu tłumy Ukraińców i autokary z turystami. Na własne oczy chcą zobaczyć największe w Europie muzeum korupcji najwyższej władzy. Nikt nie wie, ile publicznych pieniędzy ukradli z kasy państwa Janukowycz i jego klika. Wiadomo, że utrzymanie kompleksu Meżyhirie kosztowało ukraińskich podatników 4 mln euro... miesięcznie. Cały majątek wyceniany jest na ponad miliard dolarów. Tymczasem Janukowycz za jedyny legalnie kupiony fragment gruntu, czyli 1,8 ha, gdzie postawił i urządził sobie za pieniądze rodaków bizantyjską rezydencję, płacił państwu czynsz dzierżawny. Było to całe 314 hrywien miesięcznie...
Latem jest tutaj pięknie, wszystko starannie utrzymane. Mnóstwo kolorowych rabat z kwiatami, są strumienie, mostki, altany w stylu antycznym; godzinami można spacerować wśród zieleni, zrobić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta