Możecie być pewni, że umrzecie bezużytecznie
Dla kierownictwa Komunistycznej Partii Kambodży 20 tysięcy ofiar ewakuacji Phnom Penh było niską ceną do zapłacenia za zniszczenie jednym ciosem kambodżańskiego kapitalizmu i zasypanie przepaści społecznej między miastem i wsią.
PHILIP SHORT
W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych Czerwoni Khmerzy toczyli nie jedną, lecz cztery wojny. Pierwszą prowadziły Stany Zjednoczone przy wykorzystaniu ciężkich bombowców, które nadlatywały z Guam. Ich celem były punkty koncentracji oddziałów Wietkongu i Czerwonych Khmerów, ale bomby spadały wszędzie i przede wszystkim na ludność cywilną. Bill Harben, rozczarowany oficer polityczny w ambasadzie amerykańskiej w Phnom Penh, wykonał prosty eksperyment. Wziął kawałek kartonu, który miał wyznaczać „pole", szerokie na 800 metrów i długie na 3 kilometry, zniszczeń spowodowanych przez ładunek bombowca B-52, i umieścił go na mapie w dużej skali. Odkrył, że na większości obszarów środkowej i wschodniej Kambodży nie można go nigdzie ulokować tak, żeby pole nie obejmowało wiosek albo wsi.
Drugą wojnę, nie zawsze dobrze skoordynowaną z pierwszą, prowadziły na lądzie siły Lon Nola (po zamachu stanu w 1970 roku prezydenta Kambodży – red.). Trwała również trzecia wojna, czasami ukryta, czasami jawna, między komunistami kambodżańskimi a wietnamskimi. I wreszcie toczyła się walka o wpływy, która nigdy nie przekształciła się w otwartą wojnę, tylko balansowała na jej krawędzi, między Sihanoukiem w Pekinie (przebywał tu na emigracji po utracie władzy na rzecz Lon Nola – red.) a liderami ruchu oporu na terenie Kambodży.
Wojna powietrzna była znacznie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta