Cześć, Maryśka
Lęki, nadzieje, autorytety i odrazy Marii Peszek w fascynujący sposób pokrywają się z „światooglądem" „Gazety Wyborczej", „Newsweeka" i „Wysokich Obcasów". Kto tu kogo wyśpiewał?
Powiedzieć o piosenkarzu, że „śpiewa własnym głosem", to niezamierzenie niezgrabny związek frazeologiczny, ale w przypadku Marii Peszek to określenie w czasach jej pierwszej płyty i spektaklu („Miasto mania", 2005) nasuwało się samo. Przekorna wobec stereotypu tlenionej seksbomby z mikrofonem, czupurna, energetyczna, obdarzona niesamowitym słuchem językowym była zjawiskiem.
Jedna z jej ówczesnych wyliczanek („korelacja, cumulus, pilśniowy, Jokohama, Alabama, hamulec, pilates, kanalia, obibok, azaliż, bzik") wydaje się nawiązaniem (a może hołdem?) dla świetnego wiersza Piotra Bratkowskiego „Najpiękniejsze słowa języka polskiego" – i świadczy o wsłuchiwaniu się w tę polszczyznę: uważnym, zachłannym, tuwimowskim. Język kontroluje do dziś doskonale, nawet w drobiazgach: kiedy chce wzruszyć słuchacza, o swoim partnerze mówi per „mój ukochany", kiedy zagrać na nosie mieszczaństwu – „konkubent".
A te pozornie częstochowskie rymy, które rozłamują słowo jak skorupkę orzecha, żeby wydobyć jego urodę! Te kalambury! Ta oczywista dla uważnego słuchacza erudycja i wiedza, czasem zbyt natrętnie podkreślana („Znasz teorię czasów bocznych Bruno Schulza?", „Wracam do »Jądra ciemności« i »Władcy much«"), ale bezsporna – wiele z tym było radości.
Im więcej jednak było utworów, koncertów i wywiadów – a porozmawiać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta