Nigdy nie gram bohaterów
Francuski aktor Fabrice Luchini mówi Barbarze Hollender o miłości do teatru, samotności i roli w filmie „Subtelność".
Rzeczpospolita: Nagroda aktorska w Wenecji za rolę w „Subtelności" Christiana Vincenta to wielka satysfakcja?
Fabrice Luchini: Oczywiście. Bo to znaczy, że się udało. A w kinie aktor zawsze ryzykuje. Nie buduje mozolnie postaci jak w teatrze. Lepi rolę fragmentami, nie po kolei. Ja przed kamerą, która zagląda mi w twarz, gram jak w transie, niewiele myśląc. Mam do dyspozycji własny instynkt, ale przede wszystkim słucham reżysera. Bo na planie jest tylko jeden boss. Płacą mi – i to dużo mi płacą – żebym go słuchał. Ale muszę mieć zaufanie do reżysera, żeby bezgranicznie mu się poddać. A nagrody, przede wszystkim zaś życzliwe reakcje publiczności, są dowodem, że obaj trafiliśmy.
To czym się pan kieruje, wybierając role?
W kinie chcę po prostu spotykać się z ludźmi. Ciekawymi, twórczymi. Czasem nawet nie czytam scenariusza. Kiedyś Jean-Luc Godard podczas wspólnego lunchu powiedział mi, że mam dwie twarze. Że gram fantastyczne role w teatrze, a w kinie zdarzają mi się występy w średnich filmach. Odpowiedziałem: „Masz rację, tak właśnie jest". „Dlaczego sobie na to pozwalasz?" – spytał. A to proste. W teatrze żywię się geniuszami, najwyższą kulturą. Mówię zdania napisane przez La Fontaine'a, Moliera, Racine'a , Prousta. Na planie filmowym gram, co mi dają....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta