Jesteś wynajęty i masz grać
Kiedy artysta jest atakowany, to – inaczej niż na przykład polityk – na ogół nie odpowiada atakiem, bo nie ma na to czasu, nie umie, nie wie jak i tak dalej. Jego obroną przed krytyką jest ciągłe wzmacnianie w sobie przekonania, że jest najlepszy i zawsze ma rację - mówi Wojciech Waglewski w rozmowie z Wojciechem Bonowiczem.
Plus Minus: Czy miałeś kiedyś taką sytuację, o jakiej opowiadał Tomek Budzyński [wokalista rockowy – red.], że przyszła do niego fanka Armii i prosiła, żeby nałożył na nią ręce? To było jeszcze przed jego nawróceniem?
Wojciech Waglewski: Na szczęście nie. Jacek Ostaszewski [muzyk, kompozytor – red.] opowiadał, że zdarzało się, iż w trakcie koncertów Osjana ludzie wpełzali na kolanach na scenę i całowali ich po rękach. Mnie to nigdy nie spotkało. Parę razy mieliśmy kontakt z ludźmi niezrównoważonymi psychicznie. Ale takie przejawy kultu? Nie, nigdy. To by był dla mnie znak ostrzegawczy, że trzeba zmienić formułę grania.
Budzyński mówi, że się tego przestraszył.
Dobrze go rozumiem.
Czasem lider zespołu staje się dla fanów kimś więcej niż muzykiem. Kimś w rodzaju guru, kapłana, nauczyciela.
W sposób przemyślany unikałem w swoich tekstach wszelkiego nauczania. Jak na dzień dobry mówisz ludziom: rób to, nie rób tego, to jest dobre, to jest złe, to w konsekwencji mogą zacząć cię traktować jak Boga. Moje teksty mówią o słabościach: o poszukiwaniu miłości, poszukiwaniu Boga, raz udanym, raz nieudanym, o zmaganiu się z samym sobą. Jeśli pojawia się u mnie tryb rozkazujący, to bardziej jako chwyt retoryczny. To nie jest nic apodyktycznego, raczej rzucam hasła typu: zwolnij,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta