Prezes czuje sport
Telefonu nie wyłączam, ale nauczyłem się, że jak kąpię dziecko, to nie zawsze muszę go odebrać. No, chyba że pani premier zadzwoni - mówi minister sportu i turystyki Witold Bańka w rozmowie z Piotrem Witwickim.
Plus Minus: Bezpartyjny, to chyba daleko nie zajdzie.
Witold Bańka: Nie jestem bezpartyjny od kwietnia zeszłego roku. Jestem już w PiS.
Dopiero co czytałem, że bezpartyjny.
Bo byłem bezpartyjny. Ta informacja nigdzie się jeszcze nie pojawiła, bo jesteś po prostu pierwszym dziennikarzem, który mnie o to pyta.
Witold Bańka w PiS. Były naciski?
Nikt mnie do tego nie namawiał. Więcej. Nikt nawet nic nie sugerował. To była moja decyzja.
Po prostu grozili, że jak się nie zapiszesz, to cię wyprowadzą z tego budynku, jak Tomasza Lipca.
Słaby żart. Najbardziej w życiu brzydzę się złodziejstwem i kłamstwem. Nie toleruję tego. Tak zostałem wychowany. Transparentność to podstawa. Choć rzeczywiście Ministerstwo Sportu i Turystyki ma burzliwą przeszłość.
A ty o nim marzyłeś?
Oczywiście nie miałem tego w planach, ale opowiem ci pewną anegdotę. Prawie trzy lata temu znajomi sprawili mi urodzinowy prezent – wizytownik. Wewnątrz znalazłem wizytówkę: „Witold Bańka, minister sportu i turystyki". To miał być żart. Półtora roku później, gdy dowiedzieli się z radia, że zostałem ministrem, kolega prawie spowodował wypadek samochodowy.
Na czym polega problem z tym ministerstwem i kto wybiera drużyny do Pucharu Polski, o co ponoć pytała...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta