Inny punkt widzenia
– Mogłem się położyć i płakać. Mogłem zacząć pić, ale dla mnie to żałosne. Nie stało się nic wielkiego. Nie mam oka, ale przecież zostało mi drugie – mówi Karol Bielecki w rozmowie o powrocie do sportu po dramatycznym urazie, o harcie ducha i życiu, w którym nic nie jest dane na zawsze.
Plus Minus: Jak to jest, gdy połowa głowy siedzi w ciemnym pokoju?
Karol Bielecki: Miałem takie wrażenie w trakcie rehabilitacji po utracie oka. Czułem to, czego nie widziałem. Teraz też wiem, że po lewej stronie mam rękę, ale jej nie widzę. Tak samo dzieje się po wyjściu na boisko. Kiedyś widziałem skrzydłowego, teraz biegnę przed siebie i czuję, że skrzydłowy tam jest, ale żeby mieć pewność, muszę się odwrócić. Wiem, że coś się dzieje, ale już tego tak nie ogarniam. Mam pole, które jest niewiadomą.
Czuje pan, że wracając do wielkiego sportu po takim urazie, został pan legendą?
Nigdy o sobie tak nie pomyślałem. Miałem fajną karierę, kocham sport, ale myślę, że jestem człowiekiem, który po prostu dał sobie radę i spokojnie sypia. Nie chciałem siedzieć i użalać się nad losem. Kiedy straciłem oko, miałem 28 lat i byłem w najlepszym momencie kariery, po wypadku mógłbym tylko to wspominać albo spróbować stanąć na nogi. Nie darowałbym sobie bierności, tego, że zrezygnowałem, kiedy była szansa. Poza tym nie oszukujmy się – sport to dla mnie także praca, sposób na zabezpieczenie rodziny, przyszłości dziecka. Chciałbym spokojnie żyć.
To lata treningów nauczyły pana wstawania z kolan?
Ciężko porównywać to, co mi się przytrafiło, z przeżyciami Maćka Szczęsnego, który stracił córkę,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta