Nazywam się Majdan. Epicki poemat prozą
W opowieści Wojciecha Kudyby słyszymy śmiech z tęsknot i kompleksów Europejczyków ze środkowej czy wschodniej Europy. Ale prześmiewane są także mity tak zwanych korzeni oraz „wschodnioeuropejskiego współżycia narodów".
Dzieło – świadomie używam tego słowa mimo niewielkich rozmiarów książeczki – jest jeśli nie wielkie, to na pewno znaczące i osobne, warte przeczytania nie tylko dla samej przyjemności, ale i dla poznania problemów naszego nieznanego, choć bliskiego, sąsiada. Radość czytania i wybuchy śmiechu gwarantuje ogromne poczucie humoru autora, który przejawia wielki talent do ujęć groteskowych. Natomiast walory poznawcze książki są wynikiem bliskiej znajomości z Ukrainą i Ukraińcami. Nawet wielość odcieni kresowej melodii języka i wyczucie wschodniej słowiańszczyzny dają się wytłumaczyć miejscem urodzenia i biografią autora – Wojciech Kudyba pochodzi z Tomaszowa Lubelskiego, wiele lat związany był z innymi przygranicznymi miastami w Polsce, takimi jak Przemyśl czy Lublin.
Nawiązując do fabuły oraz postaci głównego bohatera (ukraińskiego intelektualisty tuczącego się na europejskich stypendiach), można też domyślać się, że satyryczne scenki z życia zachodnich stypendystów zdradzają, że i autor z niejednego europejskiego pieca chleb jadał, zwłaszcza w jednym z miejsc akcji: niemieckim Bochum. Niektórych zdarzeń żaden autor by nie wymyślił, jak zwyczajowa na międzynarodowych zjazdach i stypendiach prezentacja „narodowych tradycji i zwyczajów", która sama w sobie bywa wystarczająco śmieszna, jako że żart sytuacyjny, wzięty z życia, wystarczy:
„Tymczasem przecież jeszcze w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta