Malarz polskich Charakterów
Sylwester Chęciński kina nigdy nie traktował jak trampoliny do sławy i światowej kariery. Stało się po prostu jego pasją, której podporządkował życie.
Przed dwoma tygodniami Polska Akademia Filmowa uhonorowała go Orłem za całokształt twórczości. Widziałam, jak w czasie uroczystej gali w Teatrze Polskim odbierał skrzydlatą statuetkę z rąk Jana Nowickiego. I nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że te długie suknie bez pleców, ścianki do fotografii i czerwone dywany to nie jego świat.
Sylwester Chęciński zawsze żył trochę na uboczu: z dala od ośrodków władzy, układów, blichtru. We Wrocławiu, do którego trafił zaraz po studiach, w drugiej połowie lat 50.
W świadomości widzów Chęciński funkcjonuje głównie jako twórca trylogii o Kargulach i Pawlakach. Kiedyś nawet zapytany w radiowym programie o marzenie zażartował: „Chciałbym przestać być reżyserem »Samych swoich«". Coś w tym westchnieniu było, bo przecież jest artystą, którego twórczość jest bardzo różnorodna. Ma w swojej filmografii komedie, ale też obrazy sensacyjne, obyczajowe, dramat wojenny. Zawsze szedł własną drogą. Gdy polskie kino hołubiło głównie rozliczenia z historią i dramaty pełne aluzji do politycznej sytuacji, on nie stronił od obrazów gatunkowych. Gdy inni ze szczyptą pogardy wypowiadali się o „komercji", zawsze podkreślał, że zależy mu na tym, by wartości artystyczne filmów połączyć z popularnością.
– Przystępując do pracy najpierw zadawałem sobie pytanie: „Czy ludzie będą chcieli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta