Bez wyników, nie bez sensu
Historie takie jak wenezuelskiego biegacza na nartach, który na mistrzostwach świata po raz pierwszy zobaczył śnieg, ratują wiarę we współczesny sport.
Można w nim widzieć nieudacznika, gamonia, który ośmieszył się, machając nartami we wszystkie strony. Można rechotać, porównywać do krowy, której założono łyżwy. Naśmiewać się, że nie wiedział nawet, w którą stronę należy jechać. Rozpowszechniać filmiki z kąśliwymi komentarzami o nierównej walce człowieka ze śniegiem i nartami. To wszystko można.
A można też starać się zobaczyć w nim Don Kichota, który wierzy, że najważniejszy jest sam udział w zawodach, walka, przekraczanie własnych słabości i dojechanie do mety, zanim zgaśnie światło. A nawet jeśli już wyłączą niektóre lampy, to i tak nic nie szkodzi. Wenezuelski biegacz Adrian Solano, którego nazwisko obiegło świat, broni honoru prawdziwego sportu, w czasach, gdy rywalizacja programowana jest na wygrywanie milionowych nagród i przeżarta podejrzeniami o doping. Miał marzenie i je spełnił. Teraz ma kolejne marzenie, żeby dojechać do igrzysk olimpijskich.
W tenisie czy w piłce nożnej prowadzi się na treningi już kilkuletnie dzieci, by tylko nie przegapić żadnego talentu. Potem takich kandydatów na sportowców umieszcza się w specjalnych akademiach, starannie pielęgnuje i czeka na plon sześćdziesięciokrotny, a najlepiej stukrotny.
W sporcie, w którym wszystkie wysiłki podporządkowane są temu, by wyeliminować przypadek, łut szczęścia, słabość, nie ma miejsca na pomyłkę, ani walkę o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta