Najmocniejszą bronią jest rozmowa
Czułem się trochę jak król życia. Kilka minut później odchodziłem od zmysłów, strzępy ręki trzymałem w misce – Rafał Sonik, rajdowiec i przedsiębiorca, sześciokrotny zdobywca Pucharu Świata, jedyny polski triumfator Rajdu Dakar, opowiada Michałowi Kołodziejczykowi, czym jest determinacja, jak brzmi hymn Polski na pustyni i dlaczego facet bez dziecka jest kulawy.
Rz: Woli pan, kiedy traktuje się pana jak mistrza w sporcie czy biznesie?
Proszę mnie traktować jak człowieka. Być człowiekiem to znacznie większe wyzwanie niż wygrać Dakar czy odnieść sukces w biznesie.
Sport to jakaś forma ucieczki?
To nie jest ucieczka, to jest pogoń. Bardzo chciałem być w życiu mistrzem, sam nie wiedziałem nawet, że aż tak bardzo. Pierwszą dziedziną był oczywiście biznes, bo biznes w latach 80. robił każdy, kto miał ponadprzeciętne ambicje. Okazało się, że jestem trochę za młody na udział w prywatyzacji i musiałem poszukać swojej kategorii. Prywatyzacja dawała turboprzyspieszenie w rozwoju, a my, młodzi przedsiębiorcy, mieliśmy silniki wolno ssące. Nie było szans na mistrzostwo. Przyrost obrotów i zysków w mojej działalności był arytmetyczny, a w firmach moich starszych o 10 czy 20 lat kolegów – geometryczny. Rośli dużo szybciej.
I jaki to ma związek ze sportem?
Sport stał się dla mnie sposobem na odreagowanie stresu. W przeciwieństwie do biznesu, gdzie skutki swoich decyzji ponosi się czasami za kilka lat – tutaj przychodzą od razu. To proste: kiedy podejmę złą decyzję, za chwilę leżę i boli.
Wymyślił pan quady w Polsce, żeby zostać mistrzem?
Byłem liderem grupy, która w Polsce w latach 2000–2002 przerabiała większość torów motocrossowych, aby można...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta