Fałszywy koniec świata
Przez długich 38 minut mieszkańcy Hawajów oczekiwali na uderzenie rakiety, które miało rozpocząć pierwszą w historii wojnę atomową.
Około godziny 8 rano czasu lokalnego w Hawajskiej Agencji Zarządzania Kryzysowego zmienili się dyżurni. Procedura obowiązująca w czasie takiej zmiany przewiduje, że osoba obejmująca dyżur wysyła próbny alarm rakietowy.
13 stycznia do tego momentu wszystko szło dobrze, ale gdy przyszedł czas wysłania testowego alarmu, nowy dyżurny – jak będzie za kilka godzin wyjaśniał gubernator Hawajów – „nacisnął niewłaściwy guzik". A ściślej, mając do wyboru przycisk „fałszywy alarm rakietowy" i „alarm rakietowy", wybrał ten drugi. System poprosił jeszcze o potwierdzenie, ale procedura przewidywała, że weryfikacji dokonuje sam dyżurny, a ten – nieświadomy swojej pomyłki – potwierdził, że chce poinformować mieszkańców Hawajów o nadlatującej rakiecie.
Była godzina 8.07, gdy w najmłodszym stanie USA zaczęły wibrować telefony komórkowe. Zaspani mieszkańcy z niedowierzaniem czytali: „DO HAWAJÓW ZBLIŻA SIĘ ZAGROŻENIE RAKIETOWE. NATYCHMIAST SZUKAJCIE SCHRONIENIA. TO NIE SĄ ĆWICZENIA". Gdy minął pierwszy szok, dla wszystkich stało się jasne – Kim Dzong Un przeszedł od słów do czynów. To początek wojny atomowej.
Sprawcy zamieszania dość szybko zorientowali się, że popełnili błąd – wtedy jednak okazało się, że system zarządzania kryzysowego pozwala na natychmiastowe poinformowanie mieszkańców stanu o zagrożeniu rakietowym, ale nie przewidziano w nim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta