Na paryskim bruku
Jest ich około 10 tysięcy, są trzecią, po Rumunach i Bułgarach, najliczniejszą grupą narodową cudzoziemców. Dlaczego w stolicy Francji właściwie nie ma bezdomnych z Grecji czy Portugalii, krajów na podobnym poziomie rozwoju co Polska, a tylu jest naszych rodaków?
Relacja z Paryża
Gdy Zygmunt i Piotr obudzili się po trzydniowej libacji na kracie nad wylotem powietrza stacji paryskiego metra Oberkampf, Ryszard nadal leżał nieruchomo. Najpierw uznali, że po prostu śpi. Ale po paru godzinach coś ich tknęło, ruszyli ciało kolegi. Było już zimne. A prawe ramię zdążyły zjeść szczury.
– Takich drastycznych historii uzbierało się niestety wiele – mówi „Plusowi Minusowi" Maria Warunek, która dziesięć lat temu założyła w Paryżu stowarzyszenie Pomost-Passerelle niosące pomoc bezdomnym Polakom. – Mamy takiego pana, który pracował na platformie wiertniczej w Islandii i stracił pół twarzy, gdy spadł na niego dźwig. Firma wysłała go na leczenie do specjalistycznego szpitala w Paryżu, ale kiedy już nie groziła mu śmierć, został wypisany właściwie bez środków do życia. Ukrywał się, nie chciał, aby ktoś zobaczył, jak wygląda. Potrzeba było lat, aby dał się przekonać do pobytu w ośrodku terapeutycznym – mówi pani Maria.
Na paryskich ulicach śpi około 10 tysięcy Polaków, najwięcej ze wszystkich bezdomnych cudzoziemców po Rumunach i Bułgarach. Aby przetrwać w ekstremalnych warunkach, niektórzy sięgają po narkotyki, ale zdecydowana większość wpada w alkoholizm. Wino nad Sekwaną jest bowiem bardzo tanie, w każdym sklepie spożywczym można znaleźć butelkę podłego sikacza już za 1,2–1,3 euro.
– Alkohol to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta