Dzieła, z którymi nie chcę się rozstać
W sztuce współczesnej jest bardzo dużo hucpy. Czuję to „nosem", bo działam trochę jak antykwariusz, a nie jak naukowiec. Często czuję, że coś jest fałszywe, źle namalowane, że zieje pustką. Że autor nie ma nic do powiedzenia - mówi Mariusz Hermansdorfer, kolekcjoner, historyk i krytyk sztuki
Plus Minus: Pamięta pan pierwszy obraz, który pan dostał?
Mariusz Hermansdorfer: Oczywiście, to był „Jeździec w czarnej kurtce" Eugeniusza Gepperta, nagroda w 1964 roku w konkursie na recenzję wystawy. Geppert, profesor ASP, już mocno starszy pan, ofiarował tę pracę Hermansdorferowi jako temu, który napisał jedną z dwóch nagrodzonych recenzji. Ucieszyłem się przede wszystkim, że zostałem dostrzeżony, miałem 24 lata. Wtedy pewnie ważniejsze było dla mnie, że Tadeusz Lutogniewski, redaktor naczelny „Odry", był w jury i że zaproponował mi współpracę, trwającą zresztą do dziś. Chciałem być krytykiem sztuki. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że mój sposób pisania eliminuje mnie z tego zawodu, bo ciężko piszę – od zawsze długo cyzelowałem teksty.
Powiesił pan ten pierwszy obraz czy odstawił?
Od razu go oprawiłem i bardzo długo u mnie wisiał. Dla mnie było zupełnie oczywiste, że w domu są obrazy. Wychowywałem się otoczony dziełami mistrzów Młodej Polski. Moja babcia miała kilkanaście prac, ale bardzo dobrych – Władysława Jarockiego, Leona Wyczółkowskiego, Eugeniusza Markowskiego. Ale nie myślałem wówczas, że ten pierwszy Geppert da początek kolekcji.
Jak ona powstawała?
Zaczęli przychodzić artyści z prośbami, by napisać do katalogów ich wystaw jakieś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta