Doprowadziłem Beger do łez
- Jedno z moich zadań na Foksal polegało na tym, że wprowadzałem gości do Aleksandra Kwaśniewskiego. Szybko poszła plotka, że jestem najważniejszym człowiekiem w otoczeniu prezydenta, i zaczęło się podgryzanie mnie - mówi Bogdan Socha, wiceminister pracy w rządach Marcinkiewicza i Kaczyńskiego.
Plus Minus: Pracował pan przy trzech kampaniach prezydenckich – Aleksandra Kwaśniewskiego, Piotra Ikonowicza i Andrzeja Leppera. Jak to się stało?
Bogdan Socha: Aleksandra Kwaśniewskiego poznałem, bo był moim szefem w Komitecie ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej. Gdy powstała Socjaldemokracja RP, a Kwaśniewski stanął na jej czele, zapisałem się do tej partii, ale nie byłem aktywnym działaczem. Na początku lat 90. wyjechałem do Hiszpanii na półtora roku. Gdy wróciłem w 1991 r., poszedłem do Marka Ungiera, który wówczas współpracował z Kwaśniewskim w SdRP, z pytaniem, czy się do czegoś nie przydam. Marek na to, że nie, bo na Rozbrat nic się nie dzieje, nikt nie przychodzi, a jeżeli już, to chyłkiem, bo wszyscy się boją. Myślę – skoro tak, to trzeba się zająć zarabianiem pieniędzy. Założyłem firmę razem z kolegą i przestałem się interesować polityką. Ale w 1993 r. odezwał się do mnie Włodek Nieporęt, warszawski działacz SdRP, z pytaniem, czy nie pomógłbym mu trochę w kampanii parlamentarnej.
To była kampania, w której SLD zdobył pierwszy raz władzę.
No właśnie, Nieporęt, któremu pomagałem w roznoszeniu ulotek na Ursynowie, został posłem i kilka miesięcy później odezwał się do mnie z pytaniem, czy nie chciałbym kandydować na radnego nowo powstałej gminy Ursynów. Powiedziałem, że nie mam czasu, bo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta