Po co nam taka wolność
Wokół RODO wytworzyła się szybko atmosfera politycznej poprawności. Coś w rodzaju zbiorowego przekonania o bezdyskusyjnej słuszności zmian. Tymczasem prawo mające służyć ludziom obraca się przeciw nim.
Chyba nie było dotąd prawa, które tak mocno przeorało naszą rzeczywistość – od wielkiej fabryki zaczynając, na prostym użytkowaniu Facebooka kończąc. Tworząc przy tym piramidy absurdów.
– Chcę zamówić taksówkę na nazwisko... – mówię do słuchawki.
– Nie!... Proszę nie mówić, teraz nie można, bo RODO – ucina szybko i całkiem serio dyspozytorka.
– To co mam zrobić? – pytam zaskoczony.
– Proszę wymyślić hasło – sugeruje nieśmiało.
To nie skecz, ale prawdziwy dialog. Takie po 25 maja 2018 r. można usłyszeć dość często. Tego dnia weszło w życie słynne RODO, rozporządzenie o ochronie danych osobowych. Ma wyeliminować nadużycia w wykorzystywaniu naszych danych do komercyjnych celów oraz zwiększyć ochronę prywatności. Przepisy stworzyła Bruksela, zaczęły obowiązywać we wszystkich krajach Wspólnoty tego samego dnia. W dwuletnim okresie przejściowym urzędy, przedsiębiorcy i zwykli zjadacze chleba mieli się z nim oswoić lub dostosować do nowych wymagań.
Nie do końca się to udało. Bo pytania i wątpliwości mnożą się z każdym dniem. Rozporządzenie o ochronie danych osobowych bowiem jak ośmiornica objęło swoimi mackami praktycznie całą naszą rzeczywistość.
Nawet trudno sobie wyobrazić, jak bardzo właściciele kancelarii prawnych, firm doradczych i szkoleniowych są wdzięczni unijnym urzędnikom, którzy wymyślili RODO. Dla nich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta