Tanio drogo kosztuje
Jak pracuję w Niemczech, Holandii, to po pracy jest wolne. W Polsce żyjemy w takim tempie, że odsypiam i już trzeba iść do pracy. Życie przelatuje przez palce.
Miasto w środkowej Polsce. Stoimy na najruchliwszym skrzyżowaniu.
– To tu, a teraz proszę liczyć – mówi pan Henryk, ale głośno liczy sam i rusza szybkim krokiem w stronę centrum. – Od pierwszego do drugiego 300 metrów. Od drugiego do trzeciego: 200 metrów. Od trzeciego do czwartego: 400 metrów. Od czwartego do piątego pewnie z 30, ale niech będzie 50 metrów. Od piątego do szóstego: 100 metrów – kończy pan Henryk i sprawdza, czy notuję.
– Ile pan naliczył? – pyta, a ja niemrawo zaczynam rachunki.
Przerywa mi.
– Nie trzeba – mówi. – Już dawno policzyłem. To kilometr z groszami, a na nim sześć supermarketów. Sześć! A po drugiej stronie ulicy jest jeszcze kilka osiedlowych i duży spożywczak. Jak ja tu miałem nie zbankrutować? – pyta pan Henryk, który przez dekadę prowadził sklep i jak twierdzi, mógłby robić to dalej, ale wykończył go zagraniczny kapitał. – Obiecywali nam wolny rynek, równe szanse. Niewidzialna ręka wszystko wyreguluje. A potem wyszło, że ta niewidzialna ręka to pacynka sterowana przez tych, co mają pieniądz – dodaje.
Od kapitalisty do naciągacza
Wracamy wolniejszym krokiem. Pan Henryk dostrzega starszą kobietę z reklamówkami różnych sklepowych marek.
– Selekcjonerka – mówi. Widząc moje zdziwienie, wyjaśnia: – Chodzi od sklepu do sklepu i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta