Starcie mocarstw na afgańskiej pustyni
Władimir Putin powiedział kiedyś, że „Rosja nie negocjuje z terrorystami. Rosja ich niszczy". Dla talibów zrobiono jednak wyjątek od tej reguły.
Dowódca 40. Armii generał porucznik Boris Gromow ostatni raz spogląda na stojące w kolumnie transportery opancerzone. Słychać huk rozgrzewanych silników. Oficer daje znak ręką. Żołnierze w pośpiechu przymocowują do pojazdów czerwone flagi z sierpem i młotem, a potem siadają na pancerzach i wieżyczkach. Po chwili w tumanach pyłu wzbijanego przez gąsienice wozy w paradnym szyku wjeżdżają na tzw. Most Przyjaźni wyznaczający granicę między ZSRR a Afganistanem. Kilku wojskowych nie potrafi powstrzymać łez. Ktoś zaczyna śpiewać.
Po drugiej stronie rzeki Amu-daria, w uzbeckim miasteczku Termez, na kolumnę czeka tłum mieszkańców i dziennikarzy. Ludzie obejmują żołnierzy, całują ich i rzucają im pod nogi kwiaty. Gromow, który odprowadza wzrokiem pojazdy, bierze do ręki sztandar 40. Armii i wsiada do swojego BTR. Generał jest ostatnim radzieckim żołnierzem, który 15 lutego 1989 roku po trwającej dekadę brutalnej wojnie opuszcza Afganistan. Niemal 30 lat od tego wydarzenia przez ten sam Most Przyjaźni zamiast rosyjskich żołnierzy przewożone jest wsparcie dla talibów. Górski kraj znów znalazł się w polu zainteresowania władców Kremla.
Żadne miejsce nie jest bezpieczne
Na początku czerwca w centrum Kabulu postawiono ogromny namiot. W jego wnętrzu z inicjatywy prezydenta Aszrafa Ghaniego zorganizowano spotkanie Rady Ulemów, czyli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta