Hołubiony olek i kopany leszek, czyli historie z bagna
SdRP to była uczciwa partia, ale gdy zbudowano wielki statek pod tytułem SLD, to przyczepiło się do niego sporo nieczystości - mówi Jerzy Szteliga, były poseł SLD.
Plus Minus: Jest rok 1989, władza komunistyczna dogaduje się z opozycją solidarnościową, wieje wiatr zmian, a pan zostaje I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Opolu.
Poznałem wtedy Leszka Millera – sekretarza Komitetu Centralnego PZPR. To on zaprowadził mnie do premiera Mieczysława Rakowskiego i poznał z gen. Wojciechem Jaruzelskim. Szczególnie zapadła mi w pamięć wizyta u Rakowskiego. Piliśmy izraelską brandy i mówiliśmy o przyszłości.
O jakiej przyszłości? Przecież PZPR rozwiązała się w styczniu 1990 r. Nie miał pan przeczucia, że to jest bal na „Titanicu", który lada moment skończy się katastrofą?
Nawet jeżeli tak było, to ktoś musiał dociągnąć ten interes do końca. Poza tym zawsze miałem lewicowe poglądy i chciałem działać. Przecież to nie było tak, że cała PZPR była utytłana w błocie. Wyborcy najwyraźniej też tak uważali, skoro rok później w pierwszych wyborach samorządowych wybrali mnie na radnego. Oczywiście z tego powodu, że byłem I sekretarzem KW PZPR miałem w opolskiej Socjaldemokracji RP od początku opozycję, która ujawniła się podczas wyborów na szefa wojewódzkiej SdRP. Ci ludzie robili wszystko, żebym przegrał wybory w partii, a ja za namową prof. Jerzego Wiatra wziąłem ich na swoich zastępców, czego żałowałem do końca mojej działalności w SLD. Cały...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta