Nie myślę o bolących kolanach, tylko biegnę…
Anna Woroniecka zawsze lubiła aktywność i sport. Uprawiała lekkoatletykę, strzelectwo i jest instruktorem jazdy konnej. Po pięćdziesiątce zaczęła swoją przygodę z agility.
Mówimy o sporcie, który jest zdominowany przez osoby młode, a przede wszystkim sprawne fizycznie, a mimo to często stajesz na podium.
Anna Woroniecka: Tak, czasami się udaje.
Co sprawiło, że zainteresowałaś się tak niszowym sportem?
Zawsze uwielbiałam psy i chciałam coś z nimi robić, dlatego czytałam o różnych kursach. Około siedemnastu lat temu poszłam na szkolenie z naszym owczarkiem niemieckim, gdzie elementem kursu były zadania z agility, które nasza Tekla uwielbiała. Wtedy trener zaczął mnie namawiać, żeby zaangażować się bardziej w ten sport, ale w końcu moja wówczas dziesięcioletnia córka postanowiła spróbować popracować ze swoim ukochanym psem. Przez kolejne dwa lata, w każdą sobotę i niedzielę jeździłyśmy na godzinę 8 rano na trening. To nie było agility, ale zwykłe szkolenie posłuszeństwa z różnymi elementami.
Gdy skończyła 18 lat, kupiła sobie psa border collie – Jumpera i zaczęła trenować agility. Woziłam ją na zajęcia i przyglądałam się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta