To początek rewolucji
Czuję, że przestają się dziś liczyć dawne wartości. Może my jeszcze jesteśmy zakochani w XIX-wiecznym obrazie elit. Jednak pojawiło się pokolenie, któremu one nie są już potrzebne - mówi reżyser Jacek Borcuch.
Plus Minus: Muszę zapytać o genezę pana filmu „Słodki koniec dnia", w którym Maria Linde, sławna poetka, laureatka Nagrody Nobla, staje się wielką prowokatorką. Żona, matka, babcia wdaje się w bliską relację z młodszym od niej egipskim imigrantem prowadzącym knajpę w porcie nad morzem, a potem, przyjmując od miasta nagrodę, wygłasza przemówienie, które bulwersuje wszystkich mieszkańców.
W czasie podróży po Włoszech trafiliśmy ze Szczepanem Twardochem na artykuł w gazecie o Ezrze Poundzie, amerykańskim poecie, intelektualiście, który w latach 20. przeniósł się do Włoch, potem uległ fascynacji faszyzmem i Mussolinim, po wojnie został oskarżony o kolaborację z nazistami. Miałem wrażenie, że to niezwykły temat. Przeklęty poeta. W pierwszym odruchu chciałem zrobić film o nim. Ale potem pomyślałem: koniec II wojny światowej, wojska amerykańskie – nie do udźwignięcia. Zaczęliśmy się z Twardochem zastanawiać: a może zrobić coś o współczesnym poecie. Albo lepiej o poetce?
Zrobił pan film o współczesnej Europie. Dlaczego jednak osadził pan tę historię właśnie we Włoszech, w małym miasteczku Volterra?
Zadawało mi to pytanie wiele osób. Jako pierwsi producenci. Bo zdjęcia we Włoszech kosztują dwa razy drożej niż w Polsce. Ale ja zbliżam się do pięćdziesiątki i dojrzałem do tego, by wyjść ze swojego, intymnego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta